Przedstawiam pierwsze, bardzo robocze zdjęcia z pokoju mojego dwulatka. Na razie końca nie widać - a to z powodu stolarza, który "zaginął w akcji". Trudno mi to zrozumieć - czasy niby kryzysowe, a rzetelnego, terminowego wykonawcy ze świecą szukać. Skutecznie podnosi mi za to poziom endorfin narzuta, którą otrzymaliśmy w spadku po kuzyneczce.Jak widać, zaryzykowałam z wykładziną, pomimo ostrzeżeń doświadczonych matek. Na razie nie żałuję. Jest przytulnie, chociaż widać, że z utrzymaniem w czystości będzie problem, zwłaszcza, że w pokoju zamieszkały nasze koty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz